Rozdział
2
Pociąg
donikąd
Dobrzy ludzie są mniej dobrzy,
a źli ludzie są mniej źli,
niż to się wydaje
~Samuel Taylor Coleridge
Budzik wyśpiewywał denerwującą
melodię. Dochodziła siódma rano. Hermiona przewróciła się na
drugi bok i przykryła głowę kołdrą. Jednak ów dźwięk i tak
świdrował jej czułe bębenki. Uchyliła powieki i z niechęcią
wstała z łóżka. Ziewając zeszła na dół.
- Dzień dobry wszystkim –
powiedziała wesoło, nadal nieprzytomnie.
- Cześć - odpowiedział tata znad
gazety.
Dziewczyna usiadła przy stole, nalała
sobie mleko i nasypała płatków.
- Szybko minęły te wakacje –
próbowała zagadać mama.
- Yhy…- wydała mało inteligentną
odpowiedź
Te dwa miesiące były dla niej istną
katorgą. Nie mogła się skupić na nauce. Przestało to ją już
interesować. Kiedyś sprawiało jej to przyjemność, teraz nie
miało to już dla niej znaczenia. Dostawała listy od Harry’ego,
który próbował ją przeprosić. Nawet ich nie czytała, od razu
wyrzucała. Jedyny blask znalazła w listach od Dracona i Ginny
Weasley. Chłopak opowiadał jej o swoim mało cukierkowym życiu. Za
każdym razem przepraszał ją za swoje wcześniejsze zachowanie,
tłumacząc, że tak został nauczony. Prosił ją też o dyskrecję.
Nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o ich przyjaźni. Gdyby jego
ojciec się o tym dowiedział, a co gorsza, Voldemort, Ślizgon
dostałby najpewniej całą serię Cruciatusów. Nie zabiliby go. Był
zbyt cenny.
Ginny natomiast zapewniała ją, że
mimo wszystko zawsze zostanie jej przyjaciółką.
~*~
Przez całą drogę na stację King
Cross Hermiona rozmawiała wesoło z rodzicami. Na za tłumionym
peronie pożegnała się z nimi, najbardziej jednak wtuliła się w
matkę. Pachniała tak, jak zawsze, gabinetem dentystycznym oraz
pastami do zębów. Granger. wzięła kufer, powstrzymując łzy.
Nienawidziła pożegnań. Pomachała im ostatni raz i przeszła przez
barierkę.
I właśnie wtedy wszystko, co
trzymała głęboko w sobie, czego się bała, uderzyło ją z wielką
siłą. Nie wiedziała do którego przedziału ma się udać, choć
był to tylko wieszchołek góry lodowej. Przecież nie pójdzie do
Harry’ego i Rona. Natomiast, jeżeli wejdzie do przedziału
Slytherinu, to zapewne ją wyrzucą. Najlepszym sposobem było
znalezienie Malfoya albo pustego przedziału.
Spojrzała na zegarek. Odjazd za pięć
minut. Peron powoli pustoszał. Zostali tylko rodzice, machający do
swoich pociech. Musiała coś wymyślić i to szybko. Weszła do
pociągu.
Nagle jej żołądek skurczył się i
rozkurczył. Przełknęła głośno ślinę, gdy na końcu korytarza
dostrzegła czarną czuprynę. Na jego szczupłej twarzy odznaczały
się okrągłe okulary. Przez wakacje wyrósł, ściął włosy i…
wyprzystojniał. Pokręciła głową i szybko wyrzuciła z głowy tę
myśl. To było niedorzeczne.
Spojrzała na niego niepewne. Z każdym
krokiem był coraz bliżej. Zerknęła za siebie zdesperowana. Drzwi
do pociągu zamknęły się na amen. Zero ucieczki. Harry Potter, we
własnej osobie stanął przed nią. Atmosfera między nimi była
napięta. Okularnik mierzył ją wzrokiem. Wreszcie przerwał ciszę.
- Hermiono, nie gniewaj się już.
Poniosło mnie. Wszyscy byliśmy zmęczeni i rozdrażnieni. I jeszcze
ta śmierć Cedrika….To nie jest tak…
- A jak?- Przerwała mu.- Potter, nie
zaczynaj. Wiesz, że to był cios poniżej pasa. Właśnie wtedy
dowiedziałam się, co tak naprawdę przez te wszystkie lata o mnie
myślałeś. A teraz muszę cię przeprosić - wyminęła go, a
kołkami od kufra przejechała mu po stopach.
Usłyszała głośne syknięcie.
Uśmiechnęła się z satysfakcją.
Najchętniej przyjęłaby przeprosiny
i rzuciła mu się w ramiona, ale jakaś jej cząstka nie mogła na
to pozwolić.
Chłopiec, który przeżył był jej
wyśnionym chłopcem. Pięć lat temu idąc do Hogwartu myślą, że
spotka tego sławnego czarodzieja. Tak, kochała go, troszczyła się,
a on jej teraz za to odpłacił.
Mieliśmy Cię serdecznie dosyć.
Ale z drugiej strony to dobrze, że się nas uczepiłaś.
Przynajmniej miał nam, kto pisać eseje.
Słowa bólu rozbrzmiewały echem w
jej głowie. Ufała mu bezgranicznie, a on to wykorzystywał. Był
niewiele wart. Severus Snape, co do jednego miał rację. Zawsze
uważał, że jest nadętym półgłówkiem. Przekonała się, że
miał co do tego rację.
- Hermiona? – Znajomy głos wyrwał
ją z zamyśleń. Pospiesznie odwróciła się i spostrzegła blond
czuprynę.
- Draco! Tak tęskniłam! - Podbiegła
do niego i rzuciła mu się na szyję.
Jej uczucie do tego chłopaka było
czystą iluzją. Nie kochała go tak, jak on ją. Była mu wdzięczna
za dobre słowa i myśli, ale był tylko przyjacielem. W pewnym
sensie to jedynie on okazał jej serce, którego zdawał się nie
mieć.
- Trzeba było mówić, że nie
będziesz miała gdzie się podziać podczas podróży.- powiedział
cicho, przytulając ją jeszcze mocniej do siebie.
- Nie chciałam robić problemu. -
mruknęła.
- To żaden problem. Chodź.
Prawą ręką chwycił jej kufer, a
lewą złapał ją za dłoń. Przeszli przez kilka przedziałów, aż
znaleźli odpowiednie miejsce. W środku siedział Blaise Zabini
grający w Magiczne Karty Czarodziejów z Pansy Parkinson oraz Crabb
i Goyl, jak zawsze coś zajadający.
- Chyba żartujesz – powiedziała
szybko Hermiona i spojrzała na Malfoya – nie wejdę tam. Oni mnie
zabiją.
- Nie zabiją - zapewnił ją blondyn
z lekkim uśmiechem - wiedzą o wszystkim.
- Ale masz do nich zaufanie.
- Tak, mam do nich zaufanie.
- Chyba nie byli zadowoleni.
- To już ich problem.
Weszła do środka. Cała trójka
popatrzyła na nią z obrzydzeniem, a Pansy ze nieskrywaną
nienawiścią.
Usiadła na wolnym miejscu obok
Dracona. Do czego to doszło żeby Gryfonka przebywała w jednym
miejscu z bandą Ślizgonów?
Powoli zaczęli rozmawiać. Dziewczyna
całą drogę milczała. Wpatrywała się w zmieniające za oknem
krajobrazy. Od gór, poprzez morze, łąki, pastwiska skończywszy na
jeziorach. Zebrało się jej na płacz. Zawsze podróż do Hogwartu
była ekscytującym i pełnym dobrych wspomnień przeżyciem. Tutaj
czuła się obca, między ludźmi, których teoretycznie powinna
nienawidzić.
Kiedy pociąg zahamował, uczniowie
przepychali się do wyjścia. W dziewczynie nagle zebrał się
strach. Nic już nie było takie samo.
- Draco - szepnęła. Chłopak
odwrócił się i spojrzał w jej bursztynowe oczy, które wyrażały
prośbę o pomoc - nie zostawiaj mnie samej. Proszę.
Chłopak podszedł do niej i
przytulił. Przycisnęła policzek do jego ciepłej, szerokiej
piersi.
- Musimy sprawiać pozory, że się
nienawidzimy. Dla dobra nas wszystkich- szepnął głaszcząc ją po
włosach.
Tutaj była bezpieczna. Bała się
tego okropnego świata, które na nią czyhało. Nieskończone ilości
nienawiści. Dziewczyny z jej roku odwróciły się od niej. Nie
ważne, o co poszło, one i tak były pewne, że wybraniec miał
rację. Na każdym kroku dogryzały jej. Jedynie Ginny i Luna
pomagały, przetrwać jej tą burzę. Ale mimo wszystko bała się.
Nigdy powrót do Hogwartu nie wiązał się z tak okropnymi
przeżyciami.
Nagle usłyszeli kroki. Szybko
odskoczyli od siebie.
- Malfoy, jesteś za głupi….-
Zaczęła coś mówić bez ładu i składu. Przytomność umysłu
nawet w sytuacjach kryzysowych była jej najlepszą cechą.
- Co was tutaj zatrzymało? -
Zapytała zdenerwowana McGonagall, wychowawczyni Gryffindoru -
Brakuje tylko was!
- Nic się nie stało, pani profesor
- powiedział pospiesznie chłopak - Chciałem tylko pomóc Hermionie
z bagażem
- Sama dałabym sobie radę -
syknęła, jednak, kiedy kobieta nie widziała, uśmiechnęła się
do niego. Cała ta sytuacja ich bawiła.
Rozeszli się. Dziewczyna znowu
poczuła się zagubiona. Pospiesznie weszła do pierwszego lepszego
powozu. Znalazła się w towarzystwie drugorocznych dziewczynek.
Lepsze to niż nic…
Wchodziła powoli po schodach
wiodących ją do ogromnych drzwi Hogwartu. Nie miała ochoty na
jedzenie, więc powędrowała na siódme piętro.
- Druzgotka - wypowiedziała hasło i
w weszła przez dziurę pod portretem Grubej Damy. Jutrzejszy dzień
będzie ciężki….
~*~
Draco nie mógł skupić się na
ceremonii. Szczerze, mało go obchodziło, gdzie zostaną
przydzieleni nowi uczniowie. Wszystko przysłaniało mu obraz
strapionej twarzy najpiękniejszej dziewczyny na świecie. Kolejny
raz w myślach zatapiał palce w burzy brązowych loków, patrzył w
nieprzeniknione oczy. Nikt nie mógł mu tego odebrać.
Poprzez to wszystko czuł wściekłość
do samego siebie. Jak mógł być tak głupi i nie przewiedzieć, że
dziewczyna nie będzie miał gdzie iść? Powinien się nią
zaopiekować w inny sposób. Widział też, że nie najlepiej czuła
się w towarzystwie jego przyjaciół.
Właśnie wtedy pojął, jaka jest
między nimi przepaść. Bagatelizował ją, ale fakty mówiły same
za siebie: ciągle musieli udawać, że są wrogami, bo tak wypada.
Od zawsze Hermiona miała szczególne
miejsce w jego sercu. Kochał ją, kochał ją nawet wtedy, gdy był
zmuszony nazywać ją szlamą. Nic nie mógł poradzić na swoje
korzenie i wychowanie. Każda obelga w jej stronę sprawiała mu ból.
Tylko udawał, że ją nienawidzi, aby zabić w sobie to uczucie,
ale to było silniejsze od niego. Po powrocie Voldemorta, jego ojciec
stawał się nerwowy i karał go za nawet najdrobniejsze
przewinienia, ale on zawsze starał sobie przypomnieć
najszczęśliwsze momenty w życiu. Miał ich niewiele, a jednym z
nich był obraz uśmiechniętej Gryfonki.
Tego pamiętnego dnia, kiedy znalazł
ją całą zalaną łzami, pochyloną nad książką, poczuł, że
już więcej nie wytrzyma. Rzucił w jej stronę kilka obelg i
zobaczył, że nie reaguje. Nienawidził się za to, ale musiał to
zrobić, bo obok przechodziła grupka Ślizgonów. Usiadł obok niej
i objął ramieniem. Nawet nie zareagowała. Przytuliła się do
niego mocniej i zaszlochała. W końcu wyżaliła mu się, że to
wszystko wina tego przeklętego Pottera.
Od tamtej pory spotykali się po
kryjomu. To były najbardziej ekscytujące chwile w jego życiu.
Rozmawiali ze sobą tak, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od
niepamiętnych czasów. Do końca życia zapamięta dźwięk jej
głosu, zapach włosów, smak ust.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że
żyje.
___________________________________________________________________
Dobry wieczór!
Dostałam dzisiaj chęci na poprawienie tego tworu, dlatego przybywam z drugim rozdziałem.
Nie pytajcie, co u się dzieje. To nie jest normalnie. I takie będzie do samego końca.
Pozdrawiam, EJ
Jest godzina 0:40 a ja siedze i cztam.
OdpowiedzUsuńDobra
Jak zawsze swietnie.
MALFOY KOCHA HERMIONE!!!NIEMOŹLIWR!!!
Co do Harry'ego to jego zachowanie hm cięźko mi określić.
Nie chce się w to zagkebiać tak późno.
Jejciu nie mam pomyslu co napisać.
Moge tylko czekać na kolejny i źyczyć weny
KiaraLP
P.S. Sorki za bledy pisze z telefonu
Świetne
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogą się do siebie przyznać?
Draco zakochany w Hermionie, ale ona w Harrym.. To chore i cholernie mi ich wszystkich szkoda
Nie mogę się doczekać, jak to wszystko będzie wyglądało dalej
Czekam na next i zapraszam do siebie:
itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
you-are-not-alone-i-am-sorry.blogspot.com
I ff 1D, które piszę z koleżanką:
cheat-destiny-fanfiction.blogspot.com
xxx
Hermiona teraz będzie miała ciężkie życie, będzie musiała zupełnie zmienić swoje przyzwyczajenia... Pół Hogwartu pewnie jej nienawidzi przez tę kłótnię z Wybrańcem, ona nie potrafi mu jednak wybaczyć i po kryjomu przyjaźni się z Draco. Mocno życie jej się popaprało, mam jednak nadzieję, że ostatecznie wszystko się ułoży. Po każdej burzy w końcu wychodzi słońce.
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/